Te słowa ostatnimi czasy padają z ust Prezesa, działaczy, zawodników, związkowców, kibiców oraz klubowych sprzątaczek i magazynierów.
Gaz rozprzestrzenił się do tego stopnia, że w większej części terenów klubowych obowiązują specjalne stroje ochronne, niektóre pomieszczenia trzeba było odciąć. Sytuacja jest poważna - w czasie ostatniego spotkania w ćwierćfinale Pucharu Polski, bydgoski rozgrywający niemal uległ samozagazowaniu. Sytuację udało się jednak opanować, według lekarzy zawodnik wróci do siebie w około 2 tygodnie. Koledzy z klubu nie mogą odżałować tej kontuzji:
'Nie wyobrażam sobie jak będą wyglądały nasze najbliższe imprezy, o ile w ogóle jakieś będą.. Nikt nie podawał piwa tak jak Felix..' - skomentował cale zajście jeden z zawodników.
Rozpoczęto poszukiwania winnych.
'Mówiłam chłopakom, żeby brali espumisan, ale nie chcieli słuchać. No i teraz widzimy tego skutki' - powiedziała nam pani Krystyna z gazowni.
W kręgu podejrzanych znajduje się również rosyjski koncern, który podobno zwiększył dostawy gazu bez wiedzy i zgody władz klubu, a także lokalna mafia farmaceutyczna.
Prezes bydgoskiego zespołu stoi więc przed nie lada wyzwaniem - już w sobotę mecz z wiceliderem konferencji o pierwsze miejsce, w czwartek półfinał Pucharu Polski, w którym przyjdzie zmierzyć się z obecnym numerem 1. w Polsce, a tu jeszcze trzeba dziury łatać, winnych znaleźć i osądzić.
'Ja tam nie wiem w co oni chco sie tam bawić, do polityki sie nie mieszam, ale jakby co too ja mogem im tam przyjść i połatać co nieco' - zaoferował swoją pomoc pan Mietek, lokalny alkoholik i mechanik-cudotwórca.